Jak widzę 13 i 14 emerytury...
Wkurza mnie to, że latami patrzyłem, jak mnóstwo starszych ludzi żyje za psie grosze. Wiejskie „zadupia”, zapomniane miasteczka, brak transportu, brak sklepu, brak jakiejkolwiek pomocy. Młodzi powyjeżdżali do miast, a oni zostali – często sami jak palec, z problemami zdrowotnymi, zależni od łaskawego MOPS-u. Mimo że całe życie harowali, ledwo wiążą koniec z końcem. I tak dzień w dzień, rok w rok.
W ostatnich latach pojawiły się dodatki: 13. emerytura, która jest corocznym świadczeniem dla każdego emeryta czy rencisty, oraz 14. emerytura, trafiająca do najstarszych często z uwzględnieniem progu dochodowego. Możemy to nazwać „rozdawnictwem”. Jasne, zwłaszcza jeśli sam prowadzisz firmę, płacisz coraz wyższe podatki, widzisz nowe składki i dziwne przepisy. Ale z drugiej strony – wreszcie ci starsi ludzie nie muszą wybierać między lekami na serce a tymi na cukrzycę. Przez te dodatkowe pieniądze część z nich może raz na jakiś czas dojechać do lekarza, kupić opał na zimę czy zwyczajnie coś do jedzenia.
Słyszałem opinie, że „PiS przywrócił emerytom godność” dzięki 13. i 14. emeryturze. Można się z tym zgadzać albo wyśmiewać, ale fakty są takie, że dziś niektórzy w końcu mają parę złotych w portfelu. Jako przedsiębiorca widzę wady tych wszystkich „nowych ładów”. Ale widzę też efekty: dziadek, którego znałem, wreszcie nie martwi się, czy starczy mu na opał. Babcia ma kasę, by podarować wnuczce stówkę na książki. I dostrzegam w tym pewną sprawiedliwość dziejową, bo przez lata byli pomijani i traktowani jak niepotrzebny balast.
Najbardziej drażni mnie gadanie typu: „Po co te dodatki, przecież państwo na to nie stać”. Często mówią to ludzie, którzy wyciągają rękę po kasę od swoich rodziców czy dziadków. Pomyśl, czy to nie pachnie hipokryzją? Bo fajnie dostać na nowy telefon, ale zaraz potem psioczyć, że rząd „rozdaje” pieniądze. Może warto zadać sobie pytanie, czy faktycznie lepiej, żeby babcia znowu wegetowała w zimnym domu, bo nie stać jej na opał?
Nie łudzę się, że cały system jest idealny. Ba, pewnie będzie trzeba go jeszcze nie raz naprawiać, bo w Polsce rzeczy często sypią się i działają trochę „od łaty do łaty”. Ale zamiast wiecznego narzekania, może wystarczy spojrzeć na tych ludzi z empatią. Przecież ci staruszkowie to nasi dziadkowie, sąsiedzi, ciocie. Może warto zamiast wyliczać, kto ile „bezprawnie dostał”, zapytać, jak się czują, czy nie potrzebują czegoś z apteki albo ze sklepu. Czasem taki prosty gest znaczy więcej niż tysiąc złotych w portfelu.
Owszem, coś się zmienia. Widzę, że niektórzy wreszcie nie muszą prosić o każdą złotówkę, bo mają tę swoją 13. albo 14. emeryturę. Czy to idealne rozwiązanie? Może nie. Ale przynajmniej przez chwilę ci ludzie nie żyją w totalnej nędzy, stając przed dylematem: zapłacić za leki czy za chleb. Niech każdy, kto krytykuje takie wsparcie, wyobrazi sobie bycie na miejscu emeryta. A co, jeśli za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat i mnie przyjdzie liczyć każdy grosz?
Możemy się spierać o politykę, podatki, budżet. Ale nie da się zaprzeczyć, że w wielu zapomnianych wioskach i miasteczkach ludziom żyje się teraz trochę lepiej. Czasem to naprawdę różnica między przetrwaniem a wegetacją. Może warto to po prostu docenić? Zastanów się, czy w Twojej okolicy nie ma kogoś starszego, kto potrzebuje pomocy. Zapytaj, czy przywieźć mu zakupy, sprawdź, czy nie potrzebuje czegoś z apteki, albo przynajmniej usiądź i pogadaj. Bo państwo może i dorzuci te trzynastki, czternastki, ale gdy zabraknie zwykłej, ludzkiej empatii, nawet największe dodatki finansowe nie naprawią wszystkiego.
Komentarze
Prześlij komentarz