Polityczne bagno! Władza dla elit, zapierdol dla mas, czyli jak partie rozmyły ideologie i zgubiły cel

Od 1989 roku polska scena polityczna przeszła długą drogę od entuzjazmu związanego z upadkiem komunizmu do głębokiej polaryzacji, której świadkami jesteśmy dzisiaj. Ale jednym z najbardziej wyraźnych zjawisk ostatnich dekad jest rozmywanie się tradycyjnych podziałów politycznych i zanikanie ideologicznych korzeni głównych partii. Z perspektywy zwykłego obywatela te zmiany bywają trudne do zrozumienia, bo polityka coraz bardziej przypomina walkę o władzę niż rzeczywistą debatę o przyszłości kraju. Przyjrzyjmy się, jak polskie partie polityczne przeszły od jasnych ideologicznych podziałów do pragmatycznego populizmu, w którym liczy się skuteczność w utrzymaniu władzy.

Solidarność, która była symbolem walki o wolność i demokrację, szybko pokazała, że w praktyce politycznej brakuje jej spójnego planu na przyszłość. Po obaleniu komunizmu w 1989 roku ruch ten rozpadł się na liczne frakcje, które rywalizowały o wpływy. Dla wielu przeciętnych Polaków był to okres chaosu – oczekiwano lepszych warunków życia, ale zamiast tego przyszły trudne reformy gospodarcze, inflacja i bezrobocie. Brak doświadczenia w rządzeniu oraz ogromna różnorodność poglądów w Solidarności sprawiły, że szybko pojawiły się wewnętrzne konflikty. Wałęsa, jako charyzmatyczny lider ruchu, bardziej skupiał się na zarządzaniu chaosem niż budowie długofalowej strategii rozwoju kraju. Słynne hasła o „drugiej Japonii” były bardziej marzeniem niż realnym planem. Tymczasem reformy gospodarcze przeprowadzane przez Leszka Balcerowicza wpłynęły na życie zwykłych ludzi o wiele bardziej niż polityczne deklaracje rządzących. Rządy Solidarności w latach 90. często były pełne niejasnych porozumień i wzajemnych oskarżeń. Ten brak spójności ideowej otworzył drogę dla powrotu postkomunistów, którzy zorganizowali się w Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD).

SLD wykorzystało swoje struktury i doświadczenie wyniesione z czasów PRL, aby zdominować politykę w latach 90. i na początku 2000. Choć partia przeszła ideologiczną metamorfozę na socjaldemokrację, dla wielu Polaków była symbolem ciągłości z przeszłością. Rządy SLD, zwłaszcza za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego, były okresem stabilizacji gospodarczej i sukcesów międzynarodowych (wejście do NATO w 1999 roku i podpisanie traktatu akcesyjnego z UE w 2003 roku). Jednak lewica wpadła w pułapkę pragmatyzmu – zamiast budować spójną wizję przyszłości, skupiła się na zarządzaniu państwem i wygaszaniu konfliktów. Z czasem jej wizerunek zaczął kojarzyć się z aferami i oderwaniem od realnych problemów społeczeństwa, co doprowadziło do jej upadku w 2005 roku.

W 2005 roku na scenie politycznej wyłoniły się dwie główne siły: Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość. Obie partie wyrosły z obozu postsolidarnościowego, ale szybko stały się swoimi zaciekłymi przeciwnikami. PiS postawiło na hasła walki z korupcją, obrony tradycyjnych wartości i rozliczania elit III RP. PO promowała się jako partia liberalna, proeuropejska i otwarta na modernizację kraju. Jednak z czasem obie partie zaczęły tracić swoje ideologiczne fundamenty. Zamiast realizować długofalowe programy, skupiły się na walce o władzę. Konflikt między nimi osiągnął apogeum po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, co na lata zatruło debatę publiczną w Polsce.

Zarówno PO, jak i PiS przestały być partiami ideologicznymi w klasycznym sensie. Zaczęły raczej dostosowywać swoje działania do oczekiwań wyborców. PiS łączy konserwatywne wartości z szeroko zakrojonymi programami socjalnymi (np. 500+), które zjednały mu poparcie w mniejszych miejscowościach i wsiach. Partia prezentuje się jako obrońca suwerenności Polski i tradycji, co przyciąga wyborców zmęczonych liberalnym podejściem poprzednich rządów. PO przeszła ewolucję od partii liberalno-konserwatywnej, bliskiej centroprawicy, do ugrupowania centrowo-lewicowego, bardziej skupionego na kwestiach praw człowieka, ekologii i europejskich wartościach. Na początku swojego istnienia Platforma akcentowała potrzebę deregulacji, reform gospodarczych i obniżenia podatków. W późniejszych latach, zwłaszcza w okresie opozycji do PiS, zaczęła przyjmować bardziej lewicowy ton, kładąc nacisk na prawa kobiet, walkę z dyskryminacją i ochronę środowiska. Ta zmiana była częściowo odpowiedzią na rosnącą popularność ugrupowań lewicowych oraz zmieniające się oczekiwania młodszych wyborców. Lewica natomiast, będąca cieniem dawnej świetności SLD, zmaga się z brakiem spójnego programu i charyzmatycznych liderów. Choć formalnie istnieje, jej przekaz często ogranicza się do populistycznych haseł, które nie znajdują pokrycia w konkretnych działaniach politycznych. Dla wielu jej wyborców lewica jest jedynie wspomnieniem czasów Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego, kiedy to SLD miało realny wpływ na kształtowanie polityki w kraju. Współczesna lewica stara się przyciągnąć młodsze pokolenia hasłami o prawach mniejszości, ekologii czy sprawiedliwości społecznej, ale te idee nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistych działaniach. Jej niespójność i brak wyrazistych liderów powodują, że wiele osób postrzega ją jako ugrupowanie bez wyraźnej tożsamości.

W obecnej sytuacji politycznej wielu Polaków dostrzega brak prawdziwej partii centrowej – ugrupowania, które mogłoby wprowadzić równowagę na scenie politycznej. Taka partia środka mogłaby unikać skrajności, zarówno kosmopolitycznych zapędów, jak i populistycznych uproszczeń. Byłoby to ugrupowanie, które przypominałoby wszystkim o podstawowych wartościach, takich jak rozwój gospodarczy, sprawiedliwość społeczna i stabilność państwa, nie ulegając jednocześnie chwilowym trendom czy emocjom. Możliwe jednak, że bardziej niż nowej partii potrzebujemy charyzmatycznego lidera, kogoś na miarę Józefa Piłsudskiego – człowieka, który potrafiłby wstrząsnąć sceną polityczną, ustawić ją do pionu i wprowadzić niezbędne reformy. Taki lider mógłby powiedzieć jasno: „Macie rozwijać Polskę, bo jeśli nie, wrócę i wtedy będziecie żałować”. Nie chodzi tu o dyktaturę czy rządy autorytarne, ale o wyraziste przywództwo, które skupiłoby się na rozwiązywaniu realnych problemów kraju, a nie na niekończących się sporach ideologicznych. Po wdrożeniu reform taki lider mógłby usunąć się w cień, zostawiając jasny przekaz: „Zbudowałem fundamenty – teraz to wasza rola, by na nich budować przyszłość”.

Patrząc na polskie społeczeństwo, wprowadzenie takich zmian nie byłoby trudne. Czemu? Współczesne polskie społeczeństwo jest tak zarobione, bez krzty refleksji i jakichkolwiek wizji na Polskę, jest tak ogłupione przez politykę, że gdyby drugi Piłsudski pojawił się na scenie politycznej i zrobił drugi przewrót majowy, wszyscy machnęliby ręką, poszumieli trochę w mediach i na tym by się skończyło. Ważne, żeby były pełne półki w sklepach, dostęp do kasy w bankach, a co się dzieje na najwyższych szczeblach władzy, to już społeczeństwa nie obchodzi. Przepraszam, ale takie są realia Drogi Czytelniku. Potrafimy manifestować w sprawach drugorzędnych, bić się o sprawy błahe. Ale jeżeli podnoszą nam podatki, zabierają wolności, ograniczają nasze prawa, wmawiają nam że to wszystko tak musi być bo to jest dla naszego dobra, to my spuszczamy głowy i nic nie mówimy. Gryziemy się tylko między sobą czy zrobili dobrze czy źle. Stąd na koniec tego wpisu taka refleksja. Możesz uznać, że chamska lub niesprawiedliwa, może za mocno powiedziana. Ale niestety taka jest prawda. Społeczeństwo ma zapierdalać, słuchać co mają do powiedzenia "panowie elita" z wierchuszki politycznej, a Ty, Drogi Czytelniku, masz zapierdalać, zarabiać na nich i się nie odzywać, bo dostaniesz po garbie od zapierdalania. Nie przypomina Ci to czasem komuny albo dyktatury? Pomyśl o tym kiedy znowu będą mówić, że wszystko jest okej, albo wyjdzie jakaś dziwna ustawa ograniczające nasze prawa i możliwości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Plan ogólny - wiedza dla nie mających czasu na takie rzeczy

WOŚP na rozdrożu: od jednoczącej idei do podziałów

Najbardziej niedoceniany kandydat tych wyborów