Polska – kraj podwykonawców, a nie liderów
Drogi Czytelniku,
Byliśmy kiedyś potęgą stoczniową. Budowaliśmy statki, które konkurowały z najlepszymi na świecie. Dzisiaj? Składamy kadłuby dla zagranicznych firm, które później sprzedają gotowe jednostki pod własną marką. Mieliśmy polskie samochody – dziś robimy części dla Niemców i Francuzów. Mieliśmy zakłady elektroniczne – dziś jesteśmy tylko montownią dla Apple, Samsunga czy Intela.
I co? Ludzie potrafią powiedzieć, że to się "opłaca". Że "zarabiamy" na tym. Serio?
Dlaczego godzimy się na bycie tylko dostawcą części?
Zamiast budować całe produkty, dawać im polskie nazwy i sprzedawać je na świecie, zadowalamy się rolą taniego podwykonawcy. Bo łatwiej? Bo nie trzeba inwestować w markę? Bo "nie mamy kapitału"?
A może dlatego, że przez lata wmawiano nam, że Polska "nie może" mieć swoich globalnych firm? Że lepiej robić elementy dla zachodnich korporacji niż próbować z nimi konkurować?
Świat zarabia na marce, a my na robociźnie
Popatrz na Koreę Południową. Samsung, Hyundai, LG – to nie są firmy, które zaczynały z miliardowymi budżetami. One miały wsparcie państwa, konsekwencję i ambicję. Dzisiaj Koreańczycy dyktują warunki, a my cieszymy się, że możemy dla nich coś poskręcać.
Patrzysz na telefon w ręku? Może i składany w Polsce, ale logo na nim nie jest polskie. Przez to zamiast 100% zysku, zostaje nam ochłap. A zachodnie firmy? One robią dokładnie to, co my powinniśmy robić – budują rozpoznawalne marki, ustalają ceny i zgarniają główną kasę.
Kiedyś budowaliśmy statki – dziś robimy części do nich. I to ma być sukces?
Nie, to jest kurwa porażka.
Mamy inżynierów, mamy zakłady, mamy ludzi gotowych do pracy. Ale nie mamy polityki gospodarczej, która powiedziałaby: "Robimy swoje, a nie dla innych!".
Bo wiesz, co jest naprawdę "opłacalne"? Posiadać własną markę, a nie tylko dostarczać części do cudzej.
Co możemy zrobić, żeby to zmienić?
1. Inwestować w polskie marki – państwo powinno wspierać duże polskie firmy, tak jak robią to Niemcy, Francuzi czy Koreańczycy.
2. Zatrzymać wyciek zysków – nie możemy być wiecznym podwykonawcą, który zarabia grosze, gdy prawdziwa kasa idzie do centrali w Berlinie, Paryżu czy Seulu.
3. Zacząć myśleć jak liderzy, a nie jak tani pracownicy – bo jeśli ciągle będziemy robić "dla kogoś", to nigdy nie wyjdziemy z roli taniej montowni.
4. Przestać się cieszyć z bycia podwykonawcą – nikt w świecie wielkiego biznesu nie szanuje firm, które robią tylko "elementy". Liczą się ci, którzy mają własny brand.
Drogi Czytelniku, Polska może być globalnym graczem. Ale dopóki będziemy się cieszyć z ochłapów, nigdy nie siądziemy do głównego stołu.
Czy chcemy być liderem, czy dalej liczyć na łaskę zachodnich korporacji? Bo jeśli wybierzemy to drugie – to nie mamy co marzyć o bogatej i silnej Polsce. Dopóki rządzić będą nami niewolnicy i mentalne przegrywy - i to nie tylko odnosi się do rządzącej partii czy koalicji - tylko do ogólnego rozrachunku politycznego. Pamiętaj o tym, kto i co nam oferuje w batalii kampanijnej, a co potem jest przez niego dawane.
Komentarze
Prześlij komentarz