Demokracja to fikcja. Czas na reset systemu
Drogi Czytelniku,
Czy Polska jest krajem demokratycznym? Oficjalnie tak. Co cztery lata idziemy do urn, wrzucamy kartkę do głosowania i z dumą mówimy, że „wybieramy przyszłość”. Ale czy to naprawdę działa? Czy rzeczywiście mamy wpływ na to, kto rządzi, czy tylko biernie uczestniczymy w spektaklu reżyserowanym przez partie polityczne i media?
Problem w tym, że Polacy – i to nie jest obraza, a chłodna analiza – nie nadają się do demokracji. Nie dlatego, że są głupsi od innych narodów, ale dlatego, że nigdy nie nauczyli się, czym ona naprawdę jest. Demokracja wymaga świadomych obywateli, którzy rozumieją mechanizmy państwa, potrafią analizować gospodarkę, prawo i politykę zagraniczną. W Polsce większość ludzi albo się tym nie interesuje, albo interesuje się w sposób płytki, kierując się emocjami i propagandą.
Nie chodzi nawet o to, że ktoś nie rozumie skomplikowanych kwestii gospodarczych. Chodzi o to, że ludzie głosują wbrew własnym interesom, nie widzą, że co wybory sprzedaje im się te same kłamstwa w nowym opakowaniu. Głosują na tego, kto głośniej krzyczy, kto da więcej socjalu, kto bardziej postraszy przeciwnikiem politycznym. „Jeśli nie zagłosujesz na nas, wróci tamta opcja i będzie gorzej!” – to stały mechanizm, który działa od lat.
Demokracja w Polsce nie działa także dlatego, że głosy wszystkich ważą tyle samo, niezależnie od wiedzy i kompetencji wyborcy. Człowiek, który nigdy nie przeczytał ustawy budżetowej, który nie wie, czym jest deficyt czy dług publiczny, ma taki sam wpływ na wybory jak ekonomista czy analityk polityczny. Co więcej, głosy ludzi naiwnych, zmanipulowanych i łatwych do przekupienia programami socjalnymi są dla partii bardziej wartościowe. Nie trzeba im tłumaczyć, wystarczy obiecać.
A skoro demokracja w Polsce nie działa, to może czas ją zmienić?
Nie proponuję dyktatury, bo to droga donikąd. Ale demokracja kontrolowana, oparta na kompetencjach, mogłaby sprawić, że państwo zacznie działać na korzyść obywateli, a nie partii politycznych. Nie chodzi o odbieranie ludziom prawa głosu, ale o wprowadzenie mechanizmów, które eliminują z polityki populistów, miernoty i zawodowych kłamców.
Co by było, gdybyśmy przez cztery lata oddali władzę nie politykom, ale ludziom, którzy mają jeden cel: przeprowadzić reset i oddać państwo w ręce nowego systemu? To nie musiałaby być klasyczna partia, ale ruch technokratyczny, który nie ma ambicji rządzić wiecznie. Jego zadaniem byłoby zresetowanie sceny politycznej, wyrzucenie dotychczasowych układów i wprowadzenie modelu, w którym rządzą eksperci, a nie partyjne marionetki.
Po czterech latach nowe wybory odbyłyby się już według nowego systemu. Żadnych partii, żadnych karierowiczów, żadnych medialnych cyrków. Władza byłaby przekazywana ludziom, którzy najpierw muszą udowodnić swoje kompetencje – przejść testy, wykazać się doświadczeniem w zarządzaniu, udowodnić, że znają prawo, ekonomię i bezpieczeństwo państwa. Żadnych „posłów celebrytów”, żadnych populistów, którzy obiecują wszystko, byle tylko dostać się do Sejmu.
Brzmi radykalnie? Tak, ale innego wyjścia nie ma. Obecny system jest zabetonowany, a partie polityczne nigdy same z siebie nie zrezygnują z władzy. Dla nich demokracja to tylko narzędzie do zdobywania stanowisk, wpływów i pieniędzy.
Drogi Czytelniku, jeśli chcesz żyć w kraju, który działa, w którym rządzą ludzie rozumiejący państwo, a nie tylko własne interesy, to czas pomyśleć o zmianie. Demokracja w Polsce już dawno przestała być demokracją – jest iluzją, która pozwala partiom kontrolować społeczeństwo.
Czas ją naprawić. Nie przez kolejną zmianę władzy, ale przez zmianę samego systemu. Jeżeli widzisz tutaj ryzyka, wynikające z takiego planu, tzn. że taki układ już się Tobie podoba. Skomentuj ten wpis gdziekolwiek a wytłumaczę Ci jak te ryzyka zniwelować.
Komentarze
Prześlij komentarz