Rezolucja "Tarcza Wschód" - manipuluje koalicja Tuska i PiS
Drogi Czytelniku,
12 marca 2025 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą wzmocnienia obronności UE, w której znalazł się polski projekt "Tarcza Wschód". Głosowanie wzbudziło ogromne kontrowersje – Koalicja Obywatelska i Lewica ogłosiły sukces, zarzucając PiS i Konfederacji zdradę bezpieczeństwa Polski, podczas gdy PiS i Konfederacja ostrzegają przed próbą stworzenia "armii UE" kosztem NATO. Jak jest naprawdę?
Rezolucja rzeczywiście wpisuje "Tarczę Wschód" jako jeden z kluczowych projektów obronnych UE, umożliwiając przesunięcie krajowych środków na jego realizację. Jednocześnie jednak mówi o zwiększaniu strategicznej autonomii UE, co oznacza stopniowe uniezależnianie się od NATO i USA. To zmiana, która budzi niepokój – zwłaszcza w krajach, które dotychczas postrzegały NATO jako głównego gwaranta bezpieczeństwa.
Nie jest prawdą, że PiS i Konfederacja zagłosowały przeciwko "Tarczy Wschód" – poparły one poprawki dotyczące tego projektu, ale odrzuciły całą rezolucję ze względu na inne zapisy, m.in. osłabienie pozycji NATO i próbę stworzenia wspólnej europejskiej armii. Z kolei narracja PiS, jakoby cała rezolucja była antynatowska i szkodliwa dla Polski, także jest przesadzona – choć faktycznie pojawia się w niej krytyka USA, to Unia nadal opiera swoje bezpieczeństwo na współpracy transatlantyckiej.
Jeśli chodzi o finansowanie "Tarczy Wschód", UE nie przewiduje na nią specjalnego funduszu – pozwala jednak krajom członkowskim na większe wydatki na obronność poprzez mechanizmy takie jak Europejski Fundusz Obronny (EDF) czy Instrument na rzecz Wzmocnienia Przemysłu Obronnego (EDIRPA). Problem polega na tym, że środki mogą być rozdysponowywane pod kontrolą Komisji Europejskiej, co może oznaczać konieczność kupowania broni i sprzętu od europejskich producentów zamiast inwestowania we własną zbrojeniówkę.
Ostatecznie UE chce osiągnąć większą niezależność militarną i stworzyć struktury obronne, które uniezależnią Europę od NATO. Problem w tym, że ten projekt jest spóźniony o dekadę – powinien powstać już w 2014 roku, gdy Rosja anektowała Krym. Wtedy UE miała czas na stopniowe budowanie zdolności wojskowych. Teraz, w 2025 roku, robi to w pośpiechu, pod presją wojny na Ukrainie i strachu przed powrotem Trumpa do Białego Domu.
Czy UE faktycznie stanie się potęgą militarną? To wątpliwe, jeśli nie rozwiąże swoich wewnętrznych problemów – brak wspólnej strategii, niekompatybilne systemy wojskowe i rozbieżne interesy państw członkowskich to poważne przeszkody. Dziś wygląda to bardziej na polityczny projekt mający pokazać siłę Unii, niż realne rozwiązanie problemu bezpieczeństwa.
Czy Polska powinna się w to angażować? Tak, ale nie na ślepo. Powinniśmy wzmacniać własny przemysł zbrojeniowy i dbać o to, by nie stać się jedynie klientem unijnych dostawców uzbrojenia. NATO wciąż pozostaje dla nas najlepszym gwarantem bezpieczeństwa, a eksperyment z "armią UE" może być nie tylko spóźniony, ale i nieudany.
Komentarze
Prześlij komentarz