Energetyczny zegar, czyli co zrobi Polska, gdy ropa przestanie płynąć

 Drogi Czytelniku,

jeszcze kilka dni temu krzyczeliśmy o przeliczaniu głosów, kartach, cudach na komisjach i o tym, kto kogo oszukał. A dziś? Dziś zaczynamy sprawdzać, za ile jest benzyna, gdzie jeszcze da się kupić gaz do butli i czy nasze państwo w ogóle istnieje poza Facebookiem. Iran przegłosował możliwość blokady cieśniny Ormuz – tej samej, przez którą płynie 20% światowej ropy i ponad 30% LNG. I teraz pytanie: co, do cholery, zrobimy, jeżeli to się naprawdę wydarzy?

Bo to już nie jest gdybanie. To jest jedna decyzja od zapłonu, który odpali cały magazyn beczek. Ceny rosną – tak, jeszcze nie skaczą jak szalone, ale wystarczy, że któryś tankowiec zostanie zatrzymany, zatopiony albo ostrzelany, i mamy gotowy światowy kryzys. A Polska? Polska jak zwykle patrzy, czeka, milczy. Jakbyśmy byli widzami jakiegoś spektaklu, a nie uczestnikami.

Więc wyobraźmy sobie trzy scenariusze.

Pierwszy – świat pogrozi Iranowi palcem, wyślą kilka niszczycieli, tankowce ruszą pod eskortą, a ropa pójdzie w górę o 20–30%. Będzie bolało, ale przełkniemy. Paliwo w Polsce za 7,50–7,80 zł? Da się znieść. Rząd wtedy wyskoczy z tekstem, że „sytuacja jest opanowana”, a społeczeństwo – jak to społeczeństwo – zaciśnie zęby, bo nie ma wyjścia.

Drugi – blokada potrwa dłużej. Tygodnie. Wtedy zacznie się jazda. Ceny polecą w kosmos, a my zaczniemy grzebać po rezerwach. Mamy ich formalnie na około 90 dni dla ropy i paliw oraz 30 dni dla LPG – ale czy naprawdę? Kto to ostatnio sprawdzał fizycznie, nie na papierze? A jak się okaże, że dostawy z Zachodu nie dojadą, bo Niemcy zatkają swoje rynki, to będziemy grzać gazem z modlitwy. Transport padnie. Rolnicy nie dojadą na pola. Logistyka się zatnie. I wtedy nawet najlepiej brzmiące konferencje prasowe nie pomogą.

Trzeci scenariusz – wojna. Twarda odpowiedź USA, może z udziałem Izraela. W tle Rosja i Chiny już zacierają ręce. Moskwa zaczyna kampanię: „Zachód się wali, zima idzie, kupujcie od nas”. Pekin kupuje irańską ropę po zniżce, Unia Europejska jak zwykle gada o wiatrakach, jakby wiatr miał zasilić lokomotywy. A Polska? Stoi z boku. Bez własnych tankowców, bez własnej technologii, bez własnej strategii. I tylko pytanie, jak długo damy się rozgrywać.

Nie chcę straszyć. Chcę zapytać – czy jesteśmy w ogóle gotowi, choćby minimalnie, na którykolwiek z tych scenariuszy?

Bo jeśli nie, to może pora przestać zajmować się tematami zastępczymi, a zacząć traktować rzeczywistość poważnie. Może pora przestać pierdolić o tym, co zrobi UE, a zacząć działać. Tak po prostu – działać. Nie tłumaczyć, nie opowiadać bajek, nie poklepywać się po plecach.

Bo państwo, które nie działa, nie istnieje. A dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy działania.

Co moim zdaniem powinno się wydarzyć?

Po pierwsze – natychmiastowy Sztab Energetyczny. Złożony nie z polityków, tylko z ludzi, którzy mają pojęcie o logistyce, energetyce i bezpieczeństwie. Ich jedyne zadanie: zapewnić ciągłość dostaw paliw i gazu na minimum 6 miesięcy.

Po drugie – fizyczna inwentaryzacja rezerw. Ile mamy faktycznie ropy, gazu, paliwa, żywności? Gdzie są magazyny, kto je zabezpiecza, co można transportować koleją, a co drogami?

Po trzecie – poważne rozmowy z Orlenem, PGNiG, PERN, PKP Cargo. Nie PR-owe spotkania, tylko konkret: jak organizujemy nowe trasy dostaw z kierunków północ (porty), zachód (Niemcy, Holandia), południe (Czechy, Węgry). Gdzie mogą być wąskie gardła? Co trzeba uruchomić już teraz?

Po czwarte – przygotowanie do racjonowania paliw. Nie jako straszak, tylko plan awaryjny. Najpierw rolnictwo, logistyka, energetyka. Potem transport publiczny. Na końcu – prywatne samochody. I nie, to nie będzie popularne. Ale jak przyjdzie do wyboru: czy ma dojechać chleb, czy SUV do biura – wybór musi być jasny.

I wreszcie – spokój i prawda. Rząd nie może mówić „nic się nie dzieje”, jeśli się dzieje. Niech mówi uczciwie, niech pokazuje plan, niech działa. Bo jak wszystko się posypie – to nie wystarczy już PR i TikTok. Trzeba będzie mieć jaja, żeby stanąć i wziąć odpowiedzialność.

A my? My musimy zadać sobie pytanie, zanim świat zada je nam:
czy Polska naprawdę istnieje – czy tylko udaje, że jeszcze może?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Plan ogólny - wiedza dla nie mających czasu na takie rzeczy

WOŚP na rozdrożu: od jednoczącej idei do podziałów

Najbardziej niedoceniany kandydat tych wyborów