Początek
Drogi Czytelniku,
Wiem, że polityka już męczy.
Wiem, że większość ma jej dość, nawet jeśli idzie głosować.
Bo dziś ludzie chodzą na wybory nie dlatego, że wierzyą — tylko dlatego, że mają dość strachu i gniewu.
Ale może ten tekst trafi do kogoś, kto chce czegoś więcej niż tylko przywalić drugiej stronie. Do kogoś, kto chce ratować ten kraj, a nie tylko patrzeć, jak tonie w kolejnych sporach bez sensu.
Nie chcę Cię przekonywać. Nie zamierzam zakładać partii, zbawiać Polski ani wchodzić w rolę lidera. Ale chcę Ci pokazać, że można myśleć inaczej. Nie krzyczeć, nie obrażać, nie dzielić. Po prostu — spojrzeć na to, co się dzieje, z dystansem i z głową.
To jest początek czegoś większego. Dalej będzie i analiza tego, co się dzieje, i pokazanie, jak to mogłoby wyglądać inaczej. Bez partyjnego bełkotu. Bez fanatyzmu. Bez tanich haseł.
Będę pisał, jak mogłoby być. Nie jak ma być. Nie jak będzie. Po prostu — jak mogłoby.
Bo może Polska nie musi wybierać między Berlinem, Waszyngtonem i Moskwą. Może nie musi wybierać między cynizmem a fanatyzmem. Może nie musi wybierać wcale, tylko zacznąć myśleć i działać po swojemu.
To nie jest kampania. To nie jest manifest. To nie jest program. To jest pierwsza cegła.
Jeśli chcesz wiedzieć, co będzie dalej — wróć tu za kilka dni. W kolejnym tekście opowiem, czy da się zrzucić zależność od Unii Europejskiej bez rozbijania państwa.
A jeśli ten wpis dał Ci do myślenia — zostaw po sobie ślad. Lajk, komentarz, udostępnienie — to nie dla mnie. To dla tych, którzy jeszcze się zastanawiają, czy można inaczej, albo już przestali wierzyć, bo przez 30 lat wmawiano im, że się nie da.
Do zobaczenia. W Polsce, którą jeszcze da się wymyślić od nowa.
Komentarze
Prześlij komentarz