Nielegalna migracja - kolejny powód do dzielenia społeczeństwa

Drogi Czytelniku,

W Polsce wydarzyło się coś niepojętego. Na ulicach odbywają się marsze za nielegalną migracją. Tak, dobrze czytasz. Część naszego społeczeństwa broni prawa obcych ludzi do łamania naszego prawa. Ludzi, którzy przekraczają granice nielegalnie, bez dokumentów, bez zaproszenia, często agresywni, roszczeniowi, z kompletnie innego kręgu kulturowego. To już nie jest różnica zdań. To zderzenie cywilizacji – rozsądku z obłędem.

To nie są uchodźcy

To nie są kobiety i dzieci uciekające przed wojną. To są młodzi mężczyźni w sile wieku, często uzbrojeni w telefony z GPS i wskazówkami od przemytników. Włamują się do Polski przez płoty, lasy i graniczne wsie. I mają tupet mówić, że im się należy. Z danych Frontexu i Eurostatu jasno wynika, że 80–90% nielegalnych migrantów to mężczyźni w wieku 18–35 lat.

A tymczasem Polacy...

...organizują dla nich wsparcie, rozdają herbatę i kurtki, publikują wzruszające posty na Instagramie, śpiewają piosenki o miłości i otwartości. Niektórzy politycy i celebryci robią z tego happening. Brakuje tylko, żeby jeszcze przepraszali migrantów, że mamy w ogóle granice.

To nie jest empatia. To ślepota społeczna i ideologiczny sabotaż.

NIELEGALNA migracja = BEZPRAWIE

Nie ma znaczenia, skąd ktoś przybywa. Jeśli przekracza granicę nielegalnie – jest przestępcą. I tak powinien być traktowany. Każdy inny sposób myślenia to początek końca suwerenności.

Państwo, które nie broni swojej granicy, nie jest państwem. Jest wydmuszką z flagą i hymnem.

"Ratują gospodarkę"? Kpina.

Jeśli ktoś to jeszcze powtarza, to żyje w alternatywnej rzeczywistości. Nielegalni migranci:

  • nie pracują legalnie, tylko kombinują w szarej strefie,
  • nie uczą się języka,
  • nie szanują prawa,
  • nie mają kwalifikacji,
  • nie płacą podatków,
  • ale mają wymagania.

To nie są pracownicy, tylko roszczeniowa fala ludzi, którzy żyją z systemu, a nie dla niego. Ktoś powiedział im, że Europa to darmowy hotel – i oni w to uwierzyli.

"Skoro już tu są – zalegalizujmy"?

To logika szantażysty. Przekroczysz prawo, a potem krzyczysz, że masz prawo być. To jakby nagradzać włamywacza za to, że dobrze ukrył się w piwnicy. Jeśli ich zalegalizujemy, to przyjdą kolejni. I kolejni. Bo to działa.

"Pomagajmy, bo kiedyś my emigrowaliśmy"

Kłamstwo powtarzane aż do obrzydzenia. Polacy emigrowali LEGALNIE. Pracowali. Uczyli się języka. Asymilowali się. A nie rzucali kamieniami w graniczne służby. Nie ciągnęli za sobą ideologii, którą chcieli narzucać innym. Nie tworzyli gett. Nie żądali halalów, tęczowych flag i specjalnych zasad.

A moralność?

Prawdziwa moralność to ochrona własnych dzieci przed zagrożeniem. To pilnowanie domu, zanim się go straci. To pomoc tym, którzy naprawdę jej potrzebują – ale z głową, a nie przez otwieranie drzwi każdemu, kto stuknie w zamek.


Nie mamy już czasu na niuanse. To nie są akademickie dyskusje. To jest walka o to, czy Polska pozostanie krajem Polaków, czy stanie się kolejną strefą eksperymentu multikulti – z nożownikami, strefami szariatu i gettami, do których boją się wejść nawet służby.

I nie zapominajmy jeszcze o jednym: ci ludzie już tu byli. Za rządów PiS Polska otworzyła szeroko drzwi dla masowej migracji zarobkowej z Azji i Afryki – formalnie legalnej, ale w praktyce często słabo kontrolowanej.

To nie była nielegalna migracja, ale zliberalizowany system wizowy i pracy tymczasowej, który ściągał setki tysięcy ludzi z krajów o zupełnie innej kulturze – bez planu, bez integracji, bez nadzoru. Wielu z nich po wygaśnięciu umów zostało, przeszło do szarej strefy albo próbowało dostać się dalej. Dziś – wracają tymi samymi kanałami, tyle że już poza systemem.

To nie tylko problem obecnej władzy – to efekt lat lekkomyślności, milczenia i cynicznego wykorzystywania taniej siły roboczej. Teraz płacimy cenę.

I na koniec jedno, ważne dopowiedzenie: Polska nie jest krajem ksenofobicznym, rasistowskim ani zamkniętym. Nie jesteśmy żadnym kolonizatorem, który musi się dziś kajać za dawne grzechy. Nie mamy do nikogo długu moralnego. Ludzie w Polsce po prostu zaczęli głośno mówić, że nie chcą nielegalnych migrantów w swoim kraju. Nie chcą chaosu, zagrożeń i kulturowego rozkładu. I mają do tego pełne prawo.

Nie musimy nikogo przepraszać za to, że bronimy swojego domu. Nie jesteśmy państwem postkolonialnym. Jesteśmy wolnym, suwerennym narodem – i mamy prawo powiedzieć: dość.

I jeszcze jedno: czy naprawdę nikogo nie zastanawia, dlaczego Niemcy tak bardzo chcą się pozbyć tych swoich "lekarzy i inżynierów"? Czemu tak zaciekle odstawiają ich pod polską granicę? Przecież to miała być elita z Afryki i Bliskiego Wschodu, złote ręce dla Zachodu. A teraz – nagle chcą ich wywieźć, deportować, odesłać. Bo inne państwa, nawet te z lewicowymi rządami, zaczynają dbać o swoje bezpieczeństwo, porządek i tożsamość narodową. We Francji, Niemczech czy Szwecji to już nie jest „nacjonalizm” – to konieczność polityczna i społeczna. A w Polsce? Kiedy Polak mówi „nie chcę nielegalnych migrantów” – to natychmiast padają hasła: faszyzm, ksenofobia, nazizm.

To nie tylko hipokryzja. To strategia ogłupiania narodu, który ma się wstydzić za to, że nie chce się dać zniszczyć.

Nielegalna migracja to zagrożenie. Nie zjawisko społeczne. Nie wyzwanie. ZAGROŻENIE.

I jeśli ktoś ci mówi, że jesteś ksenofobem, bo chcesz bronić własnego domu – to znaczy, że sam dawno swój dom już sprzedał. Albo nigdy go nie miał.

Bo państwo ma działać. Nie przepraszać. Nie klękać. Działać. Bez litości dla naiwności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Plan ogólny - wiedza dla nie mających czasu na takie rzeczy

WOŚP na rozdrożu: od jednoczącej idei do podziałów

Najbardziej niedoceniany kandydat tych wyborów